Gracz (Fredro #1)

Rozpoczniemy garścią przydatnej taktyki życia w społeczeństwie, ze skarbczyka naszego autora:

II.10 Podczas [= czasem] nieco zaniedbaj mówić słownie lub na piśmie z przyjacielem; niech się boi, że niekiedy zaniedbanym, iże urażonym być może. Zaraz atoli po przyjacielsku przyjmuj, aby dłużej zaniedbany nie nałożył się być bez ciebie. Jako złoto czyściejsze po ogniu, tak po wzruszeniu lepsza bywa przyjaźń. Wina też lepsze, które przy słodkawości nieco są cierpkie.
II.12 Kiedy jakiemuś potężnemu przeciwnikowi oprzeć się nie zdołasz, raczej będziesz szukał przyjaźni (daleki jednak od podejrzenia szukającego [= tzn. że jej szukasz]), pod której pokrywką snadniej rzeczom zabieżysz i dasz mu odpór. Póki bowiem jest nieprzyjacielem, przeciwić się wbrew usiłuje, skoro zasię powłokę przyjaciela wdzieje, wstydem od narażenia przyjaźni zawściągnie [= powstrzyma się przed tym], aby twoim zamysłom nie był przeciwny, a ty tymczasem coć pożytecznegoś zamierzył, pomału bez pracy sprawisz, uchyliwszy wszelką zdradę w przyjaźni i podejście.

I.50 Czego się pospólstwo(*) napiera, a tobie to nie przypada do smaku, jakobyś stał zdaniem przy nim [= zgadzał się] pierwej pokaż po sobie i czasem pochwal; potym (niby po namyśleniu się) zwiń się i uchyl, ale bez surowości. Albowiem kto wprost tłokowi się nastawia, przesila się albo zwycięża sam [siebie], nie zaś zwycięża. … W czym bacznych żeglarzów naśladować wynidzie na lepsze, którzy nie już prosto na wiatry przeciwne kierują nawę [= okręt] … ale na boki nakłaniając statek, tam lub sam suwając żagiel, snując się z jazdą, zbywając się nawałności, i oraz przybijają do portu, do którego chcą, a tak szydzą z wiatrów.

II.6 Gdy jeden albo wielu staranieć w czymkolwiek przyrzekają albo się z życzliwością zakazują lub też gotowymi są do czynienia, coć z pożytkiem jest, zażyj na razie gorącej obiecującego skłonności, popieraj końca sprawy, nie odkładając w czas [= na później] … Nic świadomszego, jako [= niź] że co chwila stygnie afekt ludzki i najgorętszy najprędzej się wysila, że często (z przywary odmienności ludzkiej) innemi co godzina bywamy …

II.73 W publicznej radzie pospólstwa siła zarzutów odbywa [= odpiera] się często milcząc, siła odpowiadając, i owszem siła nie słuchając. (1)
~ Andrzej Maksymilian Fredro (ok. 1620-1679)

(*) W łacińskim oryginale Fredro pisze populus. Słowo pospólstwo nie miało za czasów tłumacza o. Jankowskiego wydźwięku negatywnego (por. rzeczpospolita); oznaczało mniej więcej podobne rzeczy, co 'lud’ i 'naród’.

Fredro.

W zakurzonych akademickich dziełach możecie znaleźć jakieś tam wzmianki pełne lekceważenia: no cóż, Fredro w istocie rzeczy istniał, pisał rzeczy „dziwaczne” i „wynaturzone”, a poza tym był właściwie najwybitniejszym obrońcą tej przeklętej złotej wolności. Ale jego nazwisko pozostaje nieznane nawet wielu studentom historii czy literatury.

Co dostaniecie, jeśli spróbujecie zasiąść do lektury… to, cóż, dosyć szczególna hybryda Sun Tzu i Edmunda Burke’a, a przede wszystkim świetny przykład teoretyka i praktyka wpływu politycznego. (Ciekawie będzie go porównać z Orzechowskim, który jawi mi się jako diaboliczny mistrz robienia odpowiedniego wrażenia na odbiorcy. Ponieważ przekonywanie mas w Rzeczypospolitej miało polityczny sens, ludzie na serio oszlifowali retorykę). Jako pisarza czy myśliciela należałoby umieścić Fredrę nieco wyżej niż Karwickiego, nawet jeśli troszkę przesadziłem z porównaniami wyżej. Przy tym muszę przyznać, że lubię poglądy Fredry nieco mniej.

Portret Fredry
Andrzej Maksymilian Fredro na portrecie z XVII wieku.

(Tak czy inaczej, nie będzie dzisiaj wpisu o Karwickim, przepraszam. Miałem kilka tygodni, gdy byłem bardzo zajęty, musiałbym albo odwalić tekst, albo złamać harmonogram, co zrobiłem i tak. Więc zamiast tego dzielę się z wami owocami moich ostatnich lektur na temat Fredry).

W swoim czasie książki Fredry były bestsellerami. Najpopularniejsza, Napomnienia polityczno-moralne, była przedrukowywana dwadzieścia razy przez pierwsze stulecie od początkowego wydania w 1664 roku. Wydawano je w Niemczech i w Niderlandach, a także w innych miejscach, miały też trochę współczesnych tłumaczeń. Co prawda nie na polski, chociaż prawie wszystkie były po łacinie; płynne posługiwanie się tym językiem było powszechne w Europie, a w Rzeczypospolitej w szczególności.

Co więc czyniło tego autora tak pociągającym? Praktyczność jego „nauczania” odgrywała pewną rolę. Częściowo było to też utożsamienie Fredry z bardzo określonym stanowiskiem politycznym. Tak się stało, że jego nazwisko związano z oporem przeciwko próbom zaprowadzenia władzy absolutnej. Była to walka toczona w taki czy inny sposób w wielu rejonach Europy. Przypomnijmy sobie o Frondzie we Francji (1648-1653) czy wojnach domowych w Anglii (1642-1651, a także późniejsza Rzeczpospolita i Protektorat po rok 1659).

I nie myślcie sobie, dzieła Fredry zawierają sporo pochwał monarchicznego przywództwa jako takiego. To istotna część jego postrzegania świata, jak to było to typowe dla Zachodu w tej epoce. (Chociaż wskazuje on tę samą łączność, co Karwicki, między niekontrolowaną ekonomiczną władzą króla a ekstremalnymi środkami jej równoważenia, takimi jak głosowanie jednomyślnością). Ale chociaż Fredro miał mniejszą skłonność niż niektórzy do myślenia o swojej rodzimej Republice pod kątem republikańskim, jego „regalizm” był bardzo szczególnego sortu. Zobaczymy to za chwilę w jednej z jego najważniejszych mów publicznych.

(Pierwszy) sejm 1652 roku

Styczeń 1652 oglądał pierwszy sejm walny tego roku; zdarzenie niosące ciężkie skutki tak dla Fredry, i jak i dla Rzplitej. Zapewne na ulicach Warszawy skrzypiało siarczystym mrozem; można podejrzewać, że w powietrzu unosił się jakiś jad.

Szlachta wyszła właśnie zwycięsko z wojny domowej z Kozakami i chłopstwem, wspieranymi przez ordę tatarską. Prawdę mówiąc, był to w dużej mierze triumf na rzecz ruskich magnatów. Pragnęli oni utrzymać ścisłe poddaństwo w swych olbrzymich latyfundiach. Podczas konfliktu cały południowy wschód Rzeczypospolitej spalili i zdziesiątkowali Kozacy z Tatarami. Wzdłuż błotnistych dróg Ukrainy ciągnęły się pale ponabijane ludźmi, pozostawiane przez obie strony wojny. Ludzie wiedzieli, że coś już się zmieniło w państwie od 1647, roku przed wybuchem powstania Chmielnickiego.

Armia Rzplitej w Kijowie
Powyżej armia litewska dowodzona przez hetmana wielkiego Janusza Radziwiłła, odbijająca Kijów z rąk rebeliantów w roku 1651. Poniżej, medal wybity przez Radziwiłła z tej okazji. Możecie docenić, jak bardzo Litwini czuli się następcami Rzymian (podobnie zresztą, jak cała Rzeczpospolita). W rzeczywistości, oczywiście, nie używali starożytnych zbroi, znaków z orłami ani krzeseł kurulnych. Przynajmniej z tego, co wiem.

Medal na pamiątkę odbicia Kijowa

Kiedy posłowie na sejm przybyli do Warszawy, odkryli, że król Jan Kazimierz wprowadził wojsko do parlamentu. Czy zamierzał kazać sejmowi obradować z lufami wymierzonymi w posłów? Tak czy inaczej, Izby sejmu nie dawały się nikomu łatwo nastraszyć.

Andrzej Maksymilian Fredro był trzydziestoletnim posłem z województwa ruskiego; posłował już sześć lat wcześniej, w roku 1646 i był kilka razy marszałkiem miejscowego sejmiku. Został teraz wybrany marszałkiem sejmu, co było tytułem przewodniczącego izby poselskiej.

Jego mowa powitalna do Jana Kazimierza (po powitaniu swoich kolegów posłów) okazała się pamiętna, jak można sądzić, nie tylko z powodu dalszych zdarzeń na tej sesji sejmu. Rozpoczęła się ona przypomnieniem wcześniejszych triumfów Rzeczypospolitej nad Turcją, Szwecją, Moskwą, Habsburgami itd., do czego ostatnio doszła bitwa pod Beresteczkiem w 1651 roku, gdzie lojaliści zmiażdżyli Kozaków. Fredro przypomina, że po bitwie chocimskiej (z Osmanami) w 1621 papież dał polskim władcom tytuł „niezwyciężonych królów”. To była ta bardziej słodząca część oracji. Marszałek przechodzi dalej do własnej wariacji na temat ideologii miękkiej monarchii, gdzie wszędzie panuje miłość i „żadnego króla nigdy nie zabito” (w moim ostatnim wpisie przyglądałem się, że jak to wszystko przedstawił Zamoyski w roku 1605 roku i Karwicki ok. 1703). Fredro stwierdza, że dla króla lepiej jest nie mieć absolutnej władzy, ponieważ ci, których się wielu boi, z kolei muszą sami bać się wielu. Zauważa także, że narody zwykle biorą przykład ze swoich monarchów, tak w złem, jak i w dobrem. Polacy żyli w pokoju i wygodach przez ostatnie dziesięciolecia, ale kiedy Jan Kazimierz wystąpił jako wódz naczelny, odzyskali swoją dawną wojowniczość (2).

Zdecydowanie była więc dla władcy rola do odegrania, ale Rzeczpospolita pozostawała czymś wyższym niż on. Tutaj pojawia się owa ujmująca część przemówienia, gdzie Rzeczpospolita staje się matką, a król jej synem, który mógłby kogoś skaleczyć:

Postąpiła ze swoiemi Krolami ta Rzeczpospolita iako mądra y miłująca Matka z ukochanym dziecięciem, które gdy przez pierzchliwość [= popędliwość] obaczywszy noż, lubo żelazo iakie, naprze się go do igraszki dziecięcey, nie z żadney niemiłości czyni Rodzicielka, że onego niebezpiecznego umyka dziecięciu żelazka [= zabiera dziecku żelazo], miększą zabawkę do ręki natomiast podaiąc, ale nie chce, aby przez niewładne siły y lata przy igraszce siebie, albo kogo pobliższego bystrym [= ostrym] nie rozkrwawiło żelazem. Podobnym sposobem postąpiła ta Rzeczpospolita Wielka Matka z Krolami iako z Synami swoiemi, gdy onem absolutae potestatis ferrum [żelazo władzy absolutnej] … z ręku wyiąwszy, mollius & discretum regimen [miększy i delikatny rząd], słodkiey munificencyi [= łagodności] władzę y powagę na tomiast [= zamiast tego] podała, aby snadź Ludowi od Boga powierzonemu iaką błędnością affektu uwiodłszy się, zaszkodzić nie mogli, y tym przez rozdraźnienie Narodow [tzn. Polaków czy Litwinów] iakiego nie zgotowali sobie niebespieczeństwa.
(Swada polska y łacińska albo Miscellanea oratorskie seymowe…, 13-14)

Istniała najwyraźniej cienka linia między takim pouczaniem monarchy (co uchodziło na sucho) a mówieniem wprost, że u nas lex regnat, non rex, nie trzeba się ad gratiam principis, sed ad leges conformare (u nas prawo rządzi, nie król, trzeba się trzymać praw, a nie starać o łaskę władcy). To ostatnie zdanie wyrzekł na owym sejmie Stefan Zamoyski, na co Jan Kazimierz bardzo się zdenerwował; Fredro musiał przepraszać za tego Zamoyskiego.

Kolejnym podobieństwem do ostatniej mowy (kanclerza) Zamoyskiego z roku 1605, o której wspominałem, jest stwierdzenie, że królowie polscy, choć nie są dziedziczni, mogą być pewni uzyskania tronu dla potomka przez zdobycie miłości poddanych. (Rzeczywiście, w następstwie polskich królów obieranych widzimy wyraźne dynastie Jagiellonów, Wazów, Wettynów).

Będę musiał pominąć większość detali tego sejmu. Dość rzec, że był burzliwy. Obie izby pozostawały bardzo niezadowolone z obecności żołnierzy. Marszałek, w imieniu króla, zapewniał je, że wojsko czeka na pewne poselstwo dyplomatyczne, żeby oddać mu honory. (Historycy do dziś spierają się, jak to właściwie było). Debaty nieprzyjemnie schodziły na pieniaczenie o sprawy personalne i prywatne. Ułatwiał to tylko fakt, że sejmy miały trochę starych kompetencji sądowniczych; było całkiem możliwe, że sprawy kryminalne i cywilne lądowały w końcu na tym forum.

Posłowie wciąż domagali się kolejnych przerw. Fredro próbował popychać naprzód sprawy państwowe, z ograniczonym powodzeniem.

The Castle Square in Warsaw
Współczesny widok na Zamek Królewski (gdzie odbywały się sejmy), po prawej, oraz Kolumny Zygmunta (III). Oba obiekty są rekonstrukcjami, bo oryginały zniszczyli Niemcy podczas II wojny światowej. Autor: Diego Delso, License CC-BY-SA.

I tak przyszedł 9 marca, kiedy jeden z posłów, Władysław Siciński z Litwy, głośno odmówił zgody na przedłużanie obrad i wyszedł. Z początku marszałek zignorował incydent. Podniosły się głosy, że nie można przeprowadzać sejmu w nieobecności członka i wbrew jego woli. Fredro błagał, żeby, dla dobra Rzplitej, nie przerywać pracy z powodu złej woli jednego człowieka. Zdołał przekonać izbę, żeby wznowić sesję w poniedziałek jedenastego, przy założeniu, że Siciński wróci.

Luka „rwania” (co po polsku znaczy dosłownie „rozrywać”) sejmu została w ten sposób wykorzystana po raz pierwszy. Jej użycie tylko się w przyszłości rozprzestrzeni. Co gorsza, taki akt niweczył wszystkie postanowienia poczynione wcześniej w ciągu danej sesji. Kwestia rwactwa była, mówiąc ściśle, oddzielna od jednomyślności głosu obowiązującej w Rzplitej, chociaż w pewnym sensie pierwsza wyrastała z drugiej. W rzeczywistości bowiem rzecz polegała na wywróceniu stołu przez jednego posła i odmowy zgody na dalsze obrady.

Źródła podają, że w swojej pożegnalnej mowie do króla marszałek ledwie mógł mówić i o mało się nie rozpłakał.

Caput est nosse rempublicam

„Kwestią pierwszą jest znać rzeczpospolitą” ~ Cyceron, jak w mottach do Fredry „Fragmentów pism, czyli uwag o wojnie i pokoju” i „Egzorbitancji” Karwickiego

Zapewne owo przejmujące doświadczenie odegrało dużą rolę w ukształtowaniu poglądów i zainteresowań Fredry. Jego dzieła w większości zawierają zwięzłe, pisane aforystycznie porady militarne i polityczne. Swoją wiedzę zebrał głównie z obserwacji i uczestnictwa w zdarzeniach swojego czasu, ale był także namiętnym czytelnikiem klasyków, takich jak Liwiusz, Salustiusz, Tacyt, Polibiusz, a także współczesnych dla niego autorów europejskich, takich jak Justus Lipsjusz, Diego de Saavedra Fajardo, Francis Bacon, Philippe de Commines.

Przyjdzie jeszcze czas, kiedy będę mógł poświęcić więcej słów przekazowi Fredry, ale pozostawię was dziś z ogólnym obrazem. Ma on pewność, że ustrój Rzeczypospolitej, taki jaki jest, warto utrzymywać. Przyznaje jednak, że trudno wiele zdziałać w takim ustroju bez głębszej wiedzy o prawie i ludziach w ogóle. Większość Fragmentów pism, albo uwag o pokoju i wojnie poświęcona jest poradom dla królów, jak skutecznie rządzić. Przestrogi polityczno-moralne są czymś w rodzaju książki self-help dla obywateli, podającej im (według strony tytułowej), jakim trybie żyć przynależy w małej [i] w wielkiej liczbie ludzi, bez uszczerbienia cnocie, zachowaniu, powadze.

Fredro głośno broni moralności i cnoty. Lecz jednocześnie, widzi ludzi jako istoty łatwo poddające się wpływom zewnętrznym. W jego dziełach znajdziecie dużo sugestii, jak wyglądać cnotliwie, jak nie wydawać się słabym w różnych sytuacjach, a także, owszem, jak manipulować wrogiem i osobami postronnymi, kiedy na przykład maszerujecie przez jakąś krainę ze swoim wojskiem. Dla wielu osób stykających się z książkami Fredry te dwie strony jego myśli są trudne do pogodzenia. Wydaje się on stać nad przepaścią między tym, jak powinien wyglądać świat i jak rzeczywiście wygląda. Fredro nie zgadza się rezygnować z osiągania celów. Ale też gardzi tymi, którzy dążą do celów samolubnych czy złych.

Sądzę, że jest to dysonans bardzo w stylu Machiavellego. Obaj pisarze mieli jasne, idealistyczne poglądy i wywlekali na światło dzienne metody skutecznego politycznego działania: tak, by były dostępne dla każdego, kto podejmie wysiłek lektury, a nie ukryte za zamkniętymi drzwiami dynastycznych dworów.

Jest jeden epizod, którzy rzuca trochę światła na Fredrę. Cieszył się on olbrzymią popularnością i wpływami w rodzimym województwie ruskim, chociaż jego majątek nie robił wielkiego wrażenia. Obywatele często powierzali mu w zaufaniu urzędy i pełnomocnictwa. Województwo (obejmujące kawałki ziem dzisiejszej Polski i Ukrainy) słynęło jako miejsce pełne przemocy, gdzie wszystkie dwory umacniano, tatarskie najazdy były zwyczajnym zjawiskiem, a szlachta nie powstrzymywała się od wzajemnych najazdów.

W latach 50. XVII wieku pewni Niezabitowscy, Ludwik i jego syn Krzysztof, przybyli tutaj z głębszej Ukrainy i zasłynęli jako bezlitośni łupieżcy. Niezabitowski junior próbował w 1656 zerwać sejmik jeszcze przed wybraniem marszałka. (Sejmiki po województwach były trochę podobne do sejmów, poza tym, że każdy szlachcic mógł się pojawić). Musimy sobie teraz wyobrazić Andrzeja M. Fredrę, miłośnika klasycznych autorów i sztuki, wyciągającego szablę i wołającego:

Co za pycha tego człowieka, który niedawno tu do nas przyjechał! Rozsiekać go trzeba, rozsiekać!

Szlachta młoda i stara zerwała się z bronią, by tego dokonać. Niezabitowski na swoje szczęście miał trochę popleczników, którzy pomogli mu w ucieczce. Tak się w okolicy załatwiało sprawy; myślę, że obraz pokazuje dokładnie, co tak niepokoi we Fredrze. Naprawdę się nie patyczkował osądziwszy, co jest słuszne w danej chwili.

The cover of Politico-Moral Admonitions
Okładka „Przestróg polityczno-moralnych”, wydanie z 1674. Dobrze pasuje hasło, „Nakazem cnoty jest wiedzieć lub mówić prawdę, ale i działać” (Norma virtute scire aut loqui recte sed agere praestat).

Wartość prostoty?

Gdy wspominałem na początku Edmunda Burke’a, miałem na myśli to, jak Fredro bronił starego porządku, co może trochę przypomina krytykę Burke’a rewolucji francuskiej. Różnica jest oczywiście taka, że w Europie siedemnastowiecznej „nowy porządek” był to absolutyzm narzucany przez królewską biurokrację (z największym powodzeniem we Francji), a „stary” zwykle jakimś (mniej czy bardziej) wiekowym i (mniej czy bardziej) feudalnym układem.

Występując przeciwko królewskim planom reform wzmacniających wpływy dworu, Fredro (w swoich „poradach dla królów” z Fragmentów pism) potępia „nowych” polityków próbujących przekształcać rząd na gruncie spekulatywnych rozważań. Na wzór (…) Platona wyciągają wnioski odpowiednie dla Rzeczypospolitej idealnej, pisze, miast tej, w której przyszło nam żyć i o którą powinniśmy się troszczyć. Wszystkie nacje mają swoje skłonności i silne strony, a kształt ich życia politycznego powinien być do tego przystosowany. Przeciwnicy Fredry wysuwają projekty, których użyteczność, według niego, podpiera się jedynie księgami i spekulacją.

Posiadałem w swoim czasie małe zegarki, którym często przyglądałem się, podziwiałem ich staranne wykonanie, delikatne mechanizmy nie większe od kasztana … pięknie chodzą, prowadzone nieustającym ruchem sąsiednich tarcz i dają nam znać o każdym kwadransie czasu. Wiele jednak razy miałem też okazję zauważyć, gdy tylko zawieje mocniejszy wiatr, nadciągnie wilgotniejsze powietrze, dołączy do tego najdrobniejszy pył lub puch (nie mówiąc nawet o tym, co by się stało, gdyby któraś z tarcz lub łączeń uległy niewielkiemu zagięciu czy złamaniu), jak całe to misterne dzieło nagle się psuje, tak że ledwo można je potem naprawić, a główną w tym przeszkodę stanowi jego własna misterność! Te zaś rzeczy, które rodzą się pod uderzeniami ciężkiego młota, wybierane przez nas nie z powodu ich delikatności, a dla pewnego i użytecznego zastosowania, trudniej jest zniszczyć i łatwiej naprawić. Mniej więcej to samo dotyczy i państwa, które łatwiej jest naprawić, jeśli kierować się ono będzie prostymi i praktycznymi zasadami, niż gdyby miała w nim panować niezachwiana (jak harmonia) zgodność, subtelne rozważania i nienaruszalne sekrety, wszystko wprawdzie doskonałe, jednak bardziej podatne na skażenie i trudniejsze do naprawienia. (Script. 135)

Mówiąc ściślej, najbardziej znane „nowe” pomysły z czasu, kiedy pisano powyższe słowa, ok. 1660 roku, to elekcja vivente rege (chociaż też nie była taka nowa, Zygmunta II Augusta wybrano w ten sposób ponad sto lat wcześniej). Oznaczało to, że następny król zostałby wybrany za panowania poprzedniego; plan taki przepychał Jan Kazimierz w latach 60. przy powszechnym sprzeciwie. Artykuły henrykowskie z 1572 r., które każdy monarcha zaprzysięgał, bardzo wyraźnie zakazywały takich elekcji, ponieważ otwierały szerokie pole do nadużyć ze strony aktualnego króla. Spór doprowadził do tak zwanego rokoszu Lubomirskiego (1665-1666), kiedy siły królewskie zostały pokonane przez zmobilizowaną szlachtę (pospolite ruszenie; było to czymś w rodzaju levée en masse czy milicji tworzącej rdzeń wojska). Kombinacja z vivente rege została w ten sposób zabita, przynajmniej jak na razie.

W obronie postanawiania jednomyślnością

Najważniejsze dzieła polityczne Fredro opublikował w okresie niepewności we wczesnych latach sześćdziesiątych (Trzeba przyznać, że zawierają one fragmenty świadczące o niepaleniu przez autora wszystkich mostów na wypadek, gdyby Jan Kazimierz rzeczywiście zgniótł opozycję). We wstępie do Fragmentów pism Fredro tłumaczył się, że nie oszlifował wszystkich tekstów składających się na książkę, ponieważ obawiał się, że jego rękopisy mogłyby zostać zniszczone.

Wspomnijmy także, że była to inna Rzeczpospolita niż ta z wczesnych lat pięćdziesiątych. Druga połowa dekady widziała katastrofalną wojnę ze Szwecją i Moskwą, w której cały kraj zapadł się i znalazł pod obcą okupacją, poza górskimi fragmentami Polski i Rusi. Trzeba było potem w bólach odbijać całe państwo, czego musiała dokonać zreorganizowana armia przy wielkiej pomocy partyzantki.

Mumified Władysław Siciński
Zwłoki Władysława Sicińskiego, pierwszego sejmowego zrywacza, zostały podobno odrzucone przez ziemię i zachowały się w zmumifikowanym stanie do XIX wieku, jak to widać na rycinie powyżej.

W tym czasie Andrzeja Fredrę postrzegano jako chyba najbardziej znanego pisarza próbującego wyrażać poglądy opozycji. Jak zobaczymy, zdecydował się on podpierać takie stanowisko konserwatyzmem (chociaż odwołuje się on do praktyczności i prawie nigdy do tradycji; jest interesujący fragment, gdzie twierdzi, że o godności państwa powinna dyskutować jego rzeczywista siła, a nie jakieś historyczne kryteria, jak rok, kiedy koronowano ich pierwszego króla). Ten wybór, jak sądzę, prowadził go do obrony liberum veto jako instytucji politycznej.

Nasz autor wynajduje przykłady z rzeczypospolitej rzymskiej, gdzie, jak twierdzi, każdy mógł zatamować postanowienia. A to dlatego że, jak twierdzi Salustiusz, były czasy, kiedy nic się nie mogło dziać bez udziału jednego człowieka, Katona albo Cezara. Jeśli ten argument nie wygląda na jakoś szczególnie mocny historycznie, to dlatego, że nie jest. Ale trybuni ludowi mogli rzeczywiście zablokować każdą ustawę. Fredro przypomina nam, że samo ustanowienie tego urzędu musiało być wymuszone przez plebs na patrycjuszach. Jest on zapewne jednym z niewielu autorów Rzeczypospolitej, którzy wprost usprawiedliwiali zbrojne powstanie w razie konieczności (nawet jeśli artykuły henrykowskie pozostawiały miejsce na odmowę posłuszeństwa królowi łamiącemu prawo). Pamiętajcie, że twierdził tak w czasie powstania kozackiego i zaledwie parę lat po upadku młodego Cromwella w Anglii.

Dalej rysuje on ogólniejszą tezę, że w każdym pokoleniu bardzo wąska grupa mężów stanu jest rzeczywiście zdolna do udźwignięcia spraw rzeczypospolitej. Większość obywateli poddaje się wpływom, emocjom i interesowi prywatnemu. Taka ocena nie powinna nas już dziwić ze strony tego autora. Statyści muszą albo pracowicie ich przekonywać (co jest trudne, lecz bardziej pożądane), albo po prostu blokować niebezpieczne decyzje ludu. To ostatnie, według Fredry, powinno być opcją w wyjątkowo pilnych wypadkach. Bardziej współczesnym argumentem za decydowaniem jednomyślnością jest, jak wskazuje Fredro, możliwość łatwego przekupienia przez polskich królów większości poprzez swobodne rozdawnictwo pieniędzy i urzędów.

Patrząc więc z lotu ptaka, Fredro broni prawa do zapobiegania decyzjom przez sprzeciw jednego człowieka, ale zdaje się gotów do rozsiekiwania ludzi, którzy by tego nadużywali. Wygląda to, muszę przyznać, na interesujące stanowisko, i mogę tylko czekać na nasze szersze badania tego autora, kiedyś w przyszłości.

(1) Monita.

(2) Może to być aluzją do pierwszych, słynnych z amatorszczyzny, wysiłków przeciwko powstańcom kozackim.

Monita = A.M. Fredro, Monita politico-moralia / Przestrogi polityczno-obyczajowe, tłum. o. Jan Ignacy Jankowski, Łódź 1999. Jankowski wydał swój przekład w XVIII wieku, ale nie mogłem znaleźć jego skanu w Sieci. Używam oryginalnej numeracji „przestróg”.

Script. = A.M. Fredro, Scriptorum seu togae et belli notationum fragmenta / Fragmenty pism, czyli uwagi o wojnie i pokoju, tłum. Jagoda Chmielewska i Bartłomiej Bednarek, Warszawa 2015. Używam numerów stron z wydania.

Zaczerpnąłem sporo dodatkowych wiadomości o Fredrze ze wstępu do Script. Epizod sejmikowy z Niezabitowskim wziąłem z Władysława Łozińskiego Prawem i lewem, Lwów 1931, t. I, s. 33-34. —

/-/ Popiel.

Start the discussion

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *