Ten post jest adaptacją materiału wideo pod tym samym tytułem na kanale Złoto na Klatki.
Daleko na północy, wśród błyszczących śniegów i zmarzniętych rozlewisk i mokradeł wznosiła się w średniowieczu metropolia finezji, bogactwa i bazarowej sprzedaży.
Nowogród Wielki, pełen domów bojarskich i przepysznych cerkwi, był najdalszą odnogą bałtyckiego handlu prowadzonego przez Ligę Hanzeatycką. Wosk, miód, a zwłaszcza futra pozyskiwano dość łatwo w wielkiej obfitości na ziemiach należących do miasto-państwa.
Społeczeństwo Nowogrodu miało zadziwiająco dużo rysów po części przypominających świat współczesny, oczywiście w porównaniu z typowym średniowieczem. Po pierwsze, umiejętność czytania i pisania była stosunkowo rozpowszechniona i używana w życiu codziennym. Świadczą o tym archeologiczne odkrycia tak zwanych gramot, czyli zapisków na korze brzozowej. Wykorzystywano je do wysyłania sobie liścików, do rachunków handlowych, do zapisywania wierszy i tak dalej.
Po drugie, jak na standardy społeczeństwa przednowoczesnego kobiety odgrywały dość istotną rolę w ramach klas politycznie aktywnych. W roku 1478, kiedy wielki książę moskiewski przywiózł do siebie bojarów z upokorzonego Nowogrodu i zmusił ich do przysięgi na wierność, jest bardzo charakterystyczne, że ściągnięto również kobiety bojarzyce. Było istotne, żeby również one ukorzyły się osobiście, ponieważ historia Nowogrodu pokazała, jak wywoływały one polityczne burze w mieście.
W tym materiale zajmiemy się dwiema osobistościami, które zapisały się jako różnego rodzaju podżegaczki – i prawdę mówiąc nie skończyło się to dla nich najlepiej, bo i całe dzieje republiki nie mają niestety szczęśliwego zakończenia. Postaram się wyciągnąć z mroków dziejów mniej więcej to, co rzeczywiście wiemy.
Nowogród Wielki – złoto, dzwon i handel światowy
Średniowieczny Nowogród Wielki dzielił się na dwie strony, przedzielone rzeką Wołchwią. Po lewej stronie znajdowała się Strona Sofijska – zwana tak od Soboru (katedry) św. Sofii, Mądrości Bożej. Sobór był głównym obiektem umocnionego centrum grodu: takie fortece na dawnej Rusi nazywano kremlami. Przy soborze znajdowała się dzwonnica. Dzwon wzywający obywateli na wiec był symbolem politycznej wolności Nowogrodu.
Prawa strona miasta nazywała się Stroną Targową, od głównego targu – zwanego Dworem Jarosławowym. Nazwa miała się wiązać z przeniesieniem tutaj siedziby książąt przez Jarosława Mądrego (978-1054) z Grodziszcza Rurykowego, znajdującego się pod miastem. Wygląda na to, że teren targu był w rzeczywistości mocno zabudowany i znajdowały się w tej okolicy budynki Peterhofu, czyli wydzielonego obszaru dla kupców zachodnich (przede wszystkim niemieckiej Hanzy). Na Dworze Jarosławowym również często zbierał się wiec.
Obie strony łączył drewniany most, z którego nieraz zrzucano do Wołchwi niewygodne i niepopularne osoby. Całe miasto podzielone było na pięć dzielnic, zwanych „końcami”, które były zarówno ośrodkami samorządu, jak i formą organizacji obrony miasta w razie mobilizacji mieszkańców.
Wytworzenie się ustroju nowogrodzkiego
Ruś, jak większość krajów w średniowieczu, była państwem gdzie władza centralna, żeby coś zdziałać, musiała liczyć na przychylność różnych lokalnych układów i tradycyjnych struktur.
Już na przełomie 1. i 2. tysiąclecia naszej ery, w początkach państwa ruskiego, kontrola książąt kijowskich była z pewnością mniejsza nad dalekim Nowogrodem niż nad ich stolicą na południu. Rok 1135 jest jednak uznawany za początek republiki: to wtedy Nowogrodzianie uwięzili księcia Wsiewołoda Mścisławowicza. Dwadzieścia lat wcześniej panujący w Kijowie wielki książę Włodzimierz Monomach zamontował swojego wnuka Wsiewołoda w Nowogrodzie, wzywając bojarów do siebie i zmuszając ich do przysięgi na wierność czternastoletniemu wówczas młodzieńcowi.
Ale jak widać, z czasem te więzy osłabły i we wspomnianym 1135 r. niezbyt silny wielki książę kijowski Jaropełk II był pogrążony w niesnaskach z resztą dynastii Rurykowiczów. Miejskie elity obaliły więc w Nowogrodzie Wsiewołoda, zarzucając mu niedbanie o ludność, ogólne militarne tchórzostwo i chęć porzucenia Nowogrodu Wielkiego na rzecz panowania aż w Perejasławiu (na południu dzisiejszej Ukrainy). Po dwóch miesiącach uwięzienia wypuszczono księcia na wygnanie.
Po okresie chaosu i zamieszek po pozbyciu się Wsiewołoda wytworzyła się praktyka, że Nowogrodzianie prosili któregoś z książąt ruskich o przysłanie im jakiegoś kompetentnego księcia z jego rodziny. Rozumiano przy tym, że rolą księcia nowogrodzkiego będzie przede wszystkim dowodzenie wojskiem i że może on być w razie potrzeby usunięty przez wiec.
W sposób typowy dla dawnych organizacji politycznych, wiec gromadził po prostu w jednym miejscu wszystkich obywateli – z punktu widzenia prawa zwyczajowego najpewniej sprawne osoby płci męskiej. W praktyce, jak w każdym ustroju, przychodziła niewielka część ludzi: ci zainteresowani politycznie. Co ciekawe, ściśle rzecz biorąc wiemy o istnieniu wiecu i w Nowogrodzie, i w Kijowie, i nawet często w tym samym miejscu – pod Soborem Sofijskim, choć zdarzało się to w Nowogrodzie i na Dworze Jarosławowym i jeszcze w innych miejscach.
Rzecz jasna rola wiecu w obu miastach była nieporównywalna: ale co jest ciekawe na temat różnych republik średniowiecznych to fakt, że instytucje republikańskie powstawały płynnie z urzędów feudalnej administracji. Rozumiejąc feudalizm bardzo luźno jako ten typ społeczeństwa, co istniał w średniowiecznej Europie, oparty na stanach, miastach, gildiach i ich przywilejach.
Wiec nowogrodzki zbierał się na wezwanie dzwonu, w który mogli kazać zabić najwyżsi urzędnicy, ale mogli to też zrobić poszczególni mieszkańcy w razie potrzeby zebrania się miasta na naradę. W praktyce, jak to bywa do dziś, wiec był zazwyczaj zdominowany przez bojarów i tego typu miejscową elitę.
Najważniejszym urzędem nieksiążęcym, i wszystkie one pochodziły z mianowania wiecu, był posadnik. Z początku nie miał on określonej kadencji: urzędował dopóki go nie wyrzucili. Z czasem ustalono ją na rok czasu. Posadnik miał przewodniczyć obradom wiecu, odgrywał też rolę w sądownictwie. Ówczesna wrażliwość w Europie w ogóle nie oddzielała sądownictwa od innej władzy, zatem zarówno wiec, jak i książę też sądzili w różnych sytuacjach. Poza tym posadnik z racji swojej naczelnej pozycji mógł w praktyce przywłaszczać sobie czy przejmować, jeśli wolicie, różne kompetencje.
Jak to bywało w tamtych czasach, granica między hierarchią państwową i kościelną nie była jakoś specjalnie dostrzegana i prawosławny arcybiskup Nowogrodu był traktowany jako jeden z naczelnych urzędników rzeczypospolitej. Wiec miał prawo wyboru trzech kandydatów na to stanowisko, natomiast ostatecznej selekcji zazwyczaj miała dokonać święta Sofia, czyli Mądrość Boża. Umieszczano trzy losy na ołtarzu i były one ciągnięte przez ślepca. Ostatni pozostały los przesądzał o obsadzie urzędu arcybiskupiego. Jest to przykład upodobania z jednej strony do losowości, z drugiej strony do boskich decyzji w wielu dawnych ustrojach – podobne zjawiska można zobaczyć na przykład w republice weneckiej.
Jeszcze jeden urzędnik nazywał się tysięcznik – który sądził sprawy związane z handlem i obcymi kupcami, a także miał sporo do powiedzenia w dyplomacji. Z początku był to ktoś pochodzenia niebojarskiego mianowany przez księcia. W XIII wieku również zaczął być mianowany przez wiec, a sto lat później również i ten urząd stał się w praktyce domeną bojarów. I to będzie niestety dość stały motyw w schyłkowej historii Nowogrodu Wielkiego.
Marta Borecka: czasy ekspansji Moskwy
Marta Borecka to jedna z najsławniejszych Rusinek w dziejach i główna osoba dramatu upadku Nowogrodu w historycznej wyobraźni potomnych. Nie wiemy tak naprawdę kiedy się urodziła ani kiedy zmarła. Obraz Marty, jaki wyłania się z ruskich latopisów, czyli powiedzmy roczników kronikarskich, jest bardzo wyraziście nakreślony. Jeden z kronikarzy nazywa ją: злохитрева жена, czyli (na ile dobrze rozumiem) kobieta nie tylko złośliwa, ale jeszcze chytra. Porównywali ją do Herodiady, która według Nowego Testamentu doprowadziła do śmierci Jana Chrzciciela, a w średniowieczu Herodiada była uważana za przywódczynię kręgu czarownic.
Większość tych określeń i opowieści o Boreckiej jest bardzo w kliszach ogólnej kulturowej nieufności do kobiet i reżimowi mnisi latopisarze, by tak rzec, wykorzystywali różne motywy i środki stylistyczne będące pod ręką do obsmarowania tej niewygodnej politycznie postaci. A co gorsza jeszcze, Borecka toczyła liczne spory o majątki ziemskie z klasztorami, które należały do głównych posiadaczy obok bojarów.
Co wiemy o Marcie, to że była bardzo bogatą bojarzycą, zawiadującą politycznym stronnictwem popierającym wpływy Litwy. Jej synowie, stronnicy i zausznicy tworzyli jedną z głównych grup trzęsących Nowogrodem.
Ze źródeł Borecka wyłania się ktoś o wybujałym charakterze ruskiego magnata z Sienkiewiczowskiej powieści. Podobno jak się dowiedziała, że jej dwóch synów z pierwszego małżeństwa zginęło za jeziorem Onega, to kazała tam spalić kilka wsi w ramach zemsty – czy odbicia sobie straty. Tradycyjnie nazywa się Martę posadnicą, tak jakby była posadnikiem republiki – i ma to uzasadnienie nie tylko w skali jej wpływów, ale i w tym, że w ogóle zaczęto wtedy nazywać bojarów posadnikami, z powodów które jeszcze wyjaśnię potem.
Czasy jej życia, w drugiej połowie wieku XV, są zdecydowanie smutne i schyłkowe dla nadwołchowskiego miasta-państwa. Minął już co prawda na dobre okres panowania tatarskiego nad Rusią. Dawniejsi pierwsi słudzy i ulubieńcy chanów Złotej Ordy, to znaczy książęta moskiewscy, zagarniają jednak coraz więcej ziem, pod hasłem ich „jednoczenia”. Na opanowanych terenach wprowadzają swoiste centralnie sterowane porządki gospodarcze. Wszystko i wszyscy są traktowani jako prywatna własność księcia do dowolnego rozporządzania, czym zajmują się dworsko-majątkowe urzędy, tak zwane prikazy.
Kluczowe pojęcie propagandy to tutaj wotczina, czyli niby dziedziczna ojcowizna wielkiego księcia z dziada pradziada. Wotczina z biegiem czasu obejmowała coraz bardziej fantastyczne terytoria nie mające żadnych związków z książętami moskiewskimi.
Aktywne próby odepchnięcia moskiewskich zapędów do dominacji miały miejsce na kilka dekad przed Martą Borecką, na przykład w roku 1385, kiedy Nowogród odmówił podległości cerkiewnej eparchii moskiewskiej oraz wypłaty tak zwanego czarnego boru. Czarny bór była to danina nałożonej z początku przez Tatarów na ziemie ruskie, której ściąganie wzięła na siebie Moskwa – w tym okresie już na własny rachunek. Interwencja zbrojna zmusiła w końcu Nowogrodzian do zapłaty, ale wzięli się za rozbudowę umocnień i wewnętrzną konsolidację. Po drodze było jeszcze plebejskie powstanie Stepanki, o którym później.
W roku 1456 najazd księcia moskiewskiego Wasyla II doprowadził do pokoju w Jażełbicach, który oficjalnie zlikwidował suwerenność Nowogrodu. Republika zrzekła się prowadzenia polityki zagranicznej, stanowienia własnych praw i miała wydawać dokumenty pod pieczęcią Wasyla. Wielki Nowogród odtąd nadal istniał, ale trochę na kredyt: i książęta moskiewscy zaczęli go nazywać częścią swojej wotcziny.
Marta Borecka: bitwa nad Szełonią
Rozstrzygające dla losów Nowogrodu Wielkiego okazały się lata 1470-1471. W roku 1470 dokonała się zmiana księcia i zmiana arcybiskupa. W wyborach arcybiskupa stronnictwo Boreckiej poparło niejakiego Pimena przeciwko Teofilowi, kandydatowi popierającemu politykę promoskiewską, a co najmniej uległą. I tutaj Marta poniosła spektakularną klęskę, bo stolec arcybiskupi otrzymał Teofil. Moskwa miała zatem w strukturach miasta swój silny przyczółek w czasie zdarzeń, które miały nastąpić.
Z drugiej strony na księcia został zaproszony z Litwy kniaź słucki Michał Olelkowicz, spokrewniony w linii ojca z Giedyminowiczami panującymi na Litwie, a w linii matki z ruskimi Rurykowiczami. Kniaź Michał miał zastąpić księcia moskiewskiego Iwana Srogiego.
Otóż w poprzednich dekadach było dosyć typowe, że księciem nowogrodzkim wybierano aktualnego wielkiego księcia moskiewskiego; ale też był epizod z rządami Litwina, Lingwena Olgierdowicza na początku stulecia. W czasie kiedy Michał Olelkowicz przyjechał obejmować swój urząd, a arcybiskupa Teofila właśnie ściągano do miasta, Nowogrodzianie posłali poselstwo do króla polskiego i wielkiego księcia litewskiego Kazimierza IV, Jagiellończyka.
Owo poselstwo przedstawiło Kazimierzowi jeszcze ciekawszy pomysł, mianowicie żeby on osobiście został księciem nowogrodzkim przy zachowaniu wiary prawosławnej w mieście, a przynajmniej żeby Nowogród Wielki znalazł się pod oficjalną ochroną litewsko-polską. I z perspektywy czasu może się to wydawać bardzo sensownym pomysłem, bo mentalność tych wszystkich społeczeństw szła powoli raczej w podobną stronę. Ale niestety był to okres wielkiego zaangażowania Jagiellonów zupełnie w odwrotnym kierunku, to znaczy w rozgrywki o Czechy z królem węgierskim Maciejem Korwinem, z dynastią Habsburgów w tle. A więc z aktywnej interwencji litewskiej w zdarzenia nowogrodzkie nic nie wyszło.
W tym czasie Marta jest już wdową po swoim drugim mężu, posadniku Izaaku Andriejewiczu Boreckim. Borecka jest, na ile wiadomo, największą właścicielką ziemską republiki – i działa politycznie przez zebrania w jej domu na ulicy Wielkiej na Końcu Nerewskim, a także jako matrona swoich synów, którzy pełnią różne funkcje administracyjne i dowódcze dla rzeczypospolitej Nowogrodu.
Marta z synami występowała na wiecu nowogrodzkim wzywając mieszkańców do niepoddawania ich ziemi Moskwie i oparcia się na Litwie. I latopisarze mają dużo strasznych sensacyjnych historii do opowiedzenia, jak to rodzinie Boreckiej diabły doradzały ten kierunek polityki, a ona to w ogóle pewnie była czarownicą i tak dalej, i twierdzono – wbrew temu co wiemy o poselstwach nowogrodzkich – że stronnictwo prolitewskie chciało zaszkodzić prawosławiu i poddać się Kościołowi rzymskiemu.
Dalej, podobno Borecka knuła, żeby wyjść za jakiegoś litewskiego księcia i mieć przy swoim majątku dobrą pozycję do rządzenia Nowogrodem nie tylko realnie, ale i na jakichś instytucjonalnych podstawach. Co jest ciekawą wizją i mogłoby oznaczać faktyczny zanik rządów republikańskich. Podobnie wiele włoskich tak zwanych komun miejskich w późnym Średniowieczu i Renesansie wpadło pod rządy swoich naczelnych urzędników, którzy porobili z siebie dziedzicznych książąt (klasyczny przykład to Medyceusze we Florencji).
Niestety trzeba przyznać, że w tej ekstremalnej sytuacji Borecka była lepszą opcją dla ludności Nowogrodu niż wielki książę moskiewski Iwan III Srogi, u którego władza bojarów była tylko nieco ograniczona (do jego zauszników) i wszystkie warstwy społeczne były zmiażdżone pod butem państwa-gosudarstwa. To jest podobna sytuacja jak w antycznej republice rzymskiej, gdzie najpierw arystokracja zniszczyła prawdziwie ludowe stronnictwo Grakchów, żeby w końcu arystokracja stała się ostatnią barykadą wolnej republiki: tak to śmiesznie działa. I oczywiście wtedy już nie ma komu wspierać tych ostatnich obrońców republiki.
W roku 1471, kiedy to wszystko zaszło o czym mówiliśmy, mamy arcybiskupa Teofila, księcia Michała Olelkowicza, a Kazimierz IV wybiera się zamontować swojego syna na Węgrzech w miejsce Macieja Korwina – piękne zamierzenie swoją drogą, biorąc pod uwagę imperialną potęgę Węgier w tym momencie. Wspomniany Iwan III Srogi, którego usunięto ze stolca książęcego na rzecz Olelkowicza, wyrusza na czele wojsk z inwazją na Nowogród, oczywiście pod hasłami bohaterskiej obrony prawdziwej wiary, porządku, jedności Rusi et cetera.
Wojska moskiewskie i nowogrodzkie spotkały się nad rzeką Szełonią. Możliwe, że wojska obronne Nowogrodu miały wielokrotną przewagę liczebną, problem w tym, że to za wiele im nie dało. Wydaje się, że źródła moskiewskie znacznie rozdmuchały tę liczbę: najchętniej to aż do trzydzieści tysięcy rozgromionych przez garstkę gierojów Iwana. Bo, cokolwiek tam naprawdę zaszło w tajemniczych mrokach staroruskich dziejów, Nowogród poniósł klęskę. Być może przyczynił się do tego po części arcybiskup Teofil, też zaangażowany bezpośrednio w bitwę, który rozkazał jeździe republiki nie atakować wojsk moskiewskich, tylko pskowskie, które też z nimi były – i może rozumowanie Teofila było takie jak nieraz później polskich elit, że jak się nie będzie walczyć tylko negocjować z Moskwą, to może coś to da. Co więcej, i tu dotykamy sprawy samej Marty Boreckiej, jej syn i posadnik Dymitr został schwytany i po prostu zabity przez Iwana III.
Życie tej kobiety naprawdę się nie patyczkowało. Być może zdołał przybyć do Nowogrodu jakiś konny posłaniec z wiadomością, że miasto upada, wojska moskiewskie nadchodzą i Dymitr nie żyje. Być może bojarzy próbowali uciekać z dobytkiem ze swoich domów nowogrodzkich gdzieś na mokrą, zimną, bagnistą prowincję, żeby uniknąć pierwszej fali żołdactwa. Wiadomo, że książę Michał Olelkowicz ulotnił się do Kijowa i podobno już wcześniej spiskował z Iwanem. Księciem nowogrodzkim został znowu Iwan III, który też zagarnął sporą część ziem republiki dla siebie bezpośrednio.
To zaczyna końcowe stadium procesu niszczenia niepodległości Nowogrodu Wielkiego. Sześć lat później, czyli w 1478 r., nastąpiła ostateczna likwidacja państwowości nowogrodzkiej, pod pretekstem jakichś nieokreślonych kombinacji bojarów z Litwą i Polską, bo jakże by inaczej. Chociaż wydaje się, że był także jakiś spór na tle tego, że arcybiskup Teofil był nie dość uległy Moskwie.
Dzwon wiecowy został zdjęty i wywieziony do Moskwy, wiec oficjalnie zniesiony, wiele majątków bojarskich skonfiskowanych. Nie miało być już więcej mowy o wyborze kniaziów czy posadników, czy o jakiejś oddzielnej egzystencji Nowogrodu Wielkiego w ramach wielkiego księstwa moskiewskiego.
W roku 1484 lub 1488 Marta Posadnica zostaje ostatecznie uwięziona i być może wysłana do klasztoru, co było typowym sposobem pozbywania się niewygodnych osób w średniowieczu. Cały jej ogromny majątek został skonfiskowany na rzecz wielkiego kniazia. Trudno powiedzieć, czy przeżyła wszystkie swoje dzieci, co biłoby jeszcze mocniej.
Jeśli wam mroków mało, to jest jeszcze więcej smutnej kontynuacji tej historii. Sto lat później Iwan IV Groźny urządzi jeszcze wielką masakrę przypadkowej ludności Nowogrodu w 1570 roku, u szczytu tak zwanej opryczniny. Co jeszcze pozostało wtedy z miasta demograficznie i gospodarczo, zostało w dużej mierze zniszczone. Dziś historycznie potężny Nowogród Wielki jest 86. miastem Federacji Rosyjskiej co do populacji i jest mniejszy od Lublina, Szczecina czy Białegostoku.
Mistrzyni rozruchów, żona Stepanki
Wielu historyków Nowogrodu uważa rok 1418 – cofamy się tu więc o siedem dekad – za moment, w którym coś chrupnęło i się złamało polityczno-społecznie w republice. Według latopisów był sobie wtedy w Nowogrodzie chołop Stepanko i jego pan, bojar Daniło Iwanowicz. Chołop to prawie najniższa pozycja społeczna na dawnej Rusi, i byli to właściwie niewolnicy w swobodnym obrocie handlowym – nie było tutaj opcji skarżenia się, że jestem poddanym przywiązanym do ziemi i przynajmniej nie można mnie zabrać ze wsi. Niżej chołopa był już tylko rab, który nie miał nawet oficjalnie prawa do ludzkiego traktowania, czyli niewolnictwo jako typowa instytucja na całym świecie przednowożytnym. Jest więc interesujące, że podobno Stepanko i jego żona zdołali rozpętać plebejskie powstanie w mieście.
Otóż bojar Daniło Iwanowicz bardzo się naraził pospólstwu surowością i okrucieństwem. Wydaje się, że skończyło się to dla niego sądem wiecowym, a z kolei sąd wiecowy – zamieszkami.
Jeśli chodzi o przemowy na wiecu, to latopisy twierdzą, że poza wspomnianym Stepanką wypowiedziała się na nich jakaś nienazwana anonimowa Nowogrodzianka; przynajmniej według jednego źródła, mianowicie tak zwanego latopisu Awraamki, była to żona Stepanki. Można sobie wyobrazić, że jeśli osobiście dotyczyła ją sprawa omawiana na zgromadzeniu, było jej łatwiej dojść do oficjalnego głosu w bądź co bądź sprawie sądowej. Wiemy już, że bojarzyce nowogrodzkie miały duże znaczenie polityczne, ale z tego nie wynika bezpośrednio, jak to się przekładało na sytuację w najniższych warstwach społecznych.
Nowogrodzianka (tu słowa latopisarza) odrzuciwszy kobiecą słabość przyjęła męską siłę, żeby wygłosić mocne przemówienie. Miała w ten sposób namówić pospólstwo, czyli czerń i czarny lud w staroruskiej nomenklaturze, do napaści i poturbowania bojarzyna Daniły. Daniło został zrzucony z mostu do Wołchwi. I najwyraźniej utopiłby się, gdyby nie uratował go po cichu pewien rybak. Daniło osuszył się, otrzepał i kazał swoim ludziom schwytać Stepankę i poddać go torturom.
Kiedy dowiedziała się o tym czerń, ktoś zabił w dzwon i zwołał wiec na Dworcu Jarosławowym, czyli na rynku. W kipiącej atmosferze doszło do podziału zgromadzenia i rozruchów, które rozlały się na cały Nowogród Wielki. Tłum runął na domy bojarów i klasztory. Skala zniszczeń musiała być spora. Elita miejska poczuła się zmuszona wypuścić Stepankę, ale nic to nie dało. W końcu miał wystąpić arcybiskup Symeon z dramatycznym przemówieniem do ludu, żeby się łaskawie uspokoili i to podobno poskutkowało. Innymi słowy, cerkiew uratowała bojarów.
Jeśli poczytamy Walentina Janina (sowieckiego historyka, autora klasycznej pracy Nowogrodzkie posadniki), możemy zobaczyć, że właśnie w okresie, kiedy miało miejsce powstanie Stepanki, elity bojarskie skonsolidowały się jako warstwa trzymająca zbiorowo rządy. Tak zwana Rada Gospoda, czyli niewielka grupa miejskich patrycjuszy – byłych wysokich urzędników, stopniowo przejęła wiele uprawnień wiecu. Pierwsza wzmianka o Gospodzie pochodzi z roku 1292, ale jej prawdziwa dominacja wytworzyła się nieco później.
Chyba najbardziej spektakularnym objawem umacniania się bojarów kosztem warstw niższych było zwiększanie się liczby posadników. Początkowo miał być jeden posadnik równoważący się z księciem. W 1417, a więc na rok przed powstaniem Stepanki, wprowadzono osiemnastu posadników, spośród których główny był wybierany już co pół roku, a nie co rok. Wielu spośród tej watahy posadników pełniło swój urząd de facto dożywotnio czy nawet mniej lub bardziej dziedzicznie.
Otóż dopóki urzędów do obsadzenia było niewiele, każdy bojar z politycznymi ambicjami musiał zawsze zabiegać o poparcie ludu i po części wspierać jego interesy, żeby cokolwiek osiągnąć. Kiedy jednak urząd posadnika można było sobie zbierać z krzaka, zabieganie o wiec przestało być konieczne. A liczba posadników jeszcze wzrosła w ciągu XV wieku. Przy końcu historii wolnego Nowogrodu zaczęto nazywać bojarów posadnikami, bo właściwie już czemu nie, w takiej sytuacji.
Kiedy lud został wdrożony do takiego porządku, to nie bardzo mógł przeszkadzać bojarom, ale też i nie bardzo potrafił się uaktywniać politycznie, żeby przeszkodzić Moskwie w powszechnym wspólnym interesie.
Fascynującym pytaniem, na które trudno odpowiedzieć przy zachowanym materiale źródłowym, jest czy w okresie powstania Stepanki istniały wśród plebejuszy jakieś elementy programu uratowania rzeczypospolitej przed panowaniem arystokracji. Latopisy nic nam tutaj nie powiedzą. Jest jakaś możliwość, że po prostu stosują klasyczne propagandowe metody establiszmentu, czyli skupiają się na zamieszkach i prywatnych sprawach liderów buntu i umyślnie udają, że żadnych konkretnych postulatów za tym nie ma. To byłoby tak, jakbyśmy próbowali rekonstruować działalność braci Grakchów w starożytnym Rzymie, gdyby wszystko ocenzurowali senatorowie optymaci – w ogóle nie wiedzielibyśmy, o co tam w istocie chodziło, nie tak wiele nawet brakowało do takiej sytuacji. Więc kto wie, być może Stepanko i nawet jego żona, czy jacyś inni Nowogrodzianie anonimowi dla nas, mieli żądania w rodzaju ukrócenia panoszenia się Gospody i posadników oraz przywrócenia prawowitych uprawnień wiecu. Ale to jest niestety czysta spekulacja poza zakresem historiografii.
Ludzie sami z siebie, bez edukacji, bez doświadczenia urzędowego, bez głębszej znajomości historii, nie rozumieją dobrze działania polityki. Mogą sobie organizować bunty i albo dać się wymanewrować władzy, albo niby wygrać i niewiele poprawić sytuację, bo np. mają religijne czy quasi-religijne fantazje zamiast zrozumienia mechaniki ustrojowej. Ale przecież plebs, czerń nowogrodzka umiała czytać i pisać, i miała wolne instytucje państwa republikańskiego przed oczami, ba, wiemy że w nich aktywnie uczestniczyli od wieków. Nie byli ślepym pospólstwem jak w tyranii i despotyzmie, lecz mogli zagarnąć i skopiować gotowe wzorce i styl myślenia elit na swoją rzecz.
Dlatego osobiście uważam i mocno podejrzewam, nie twierdząc wcale że to powinno być w podręcznikach, że lud nowogrodzki i jego program polityczny został narracyjnie zatopiony przez protyrańskie kronikarstwo, razem z tamtą wojowniczą chołopką, której nie raczono nawet pozostawić imienia, i po części razem z Martą Borecką, z której zrobiono niezrównoważoną czarownicę, podczas gdy ruskie księżniczki i księżne to pozostawały świętymi Cerkwi.
Dzieje Nowogrodu Wielkiego to przykład bardzo mętnej i niepewnej historii, z której pozostały strzępki szczególnego rodzaju. Dla historyka są to specyficzne tematy, gdzie można snuć różne interesujące hipotezy i rozważania, ale też trudno tak wiele powiedzieć zupełnie na poważnie. Porównaj mój film o dyktaturze Pitagorasa.
Jest i jeszcze jeden wniosek, może dziś równie kontrowersyjny jak zawsze, że fundamentalnie Wielkorusini, dzisiejsi Rosjanie, to tacy ludzie jak inni i mieli swoją rzeczpospolitą – opartą na wzorcach będących wspólną własnością ludzkości – zanim w Polsce padły słowa nihil novi. To, co obserwujemy w kulturze rosyjskiej, to nie jest więc żadna natura, tylko długotrwałe zepsucie. Bądźcie więc, najmilsi państwo, jak Marta Borecka, i brońcie się przed niewolniczym zgniciem duszy, abyście mogli być w razie potrzeby ostatni na barykadzie libertatis reipublicae.
Literatura
– Zofia A. Brzozowska, Mirosław J. Leszka (2019). Nowogród Wielki: historyczno-kulturowy przewodnik po średniowiecznej republice. Warszawa.
– N.W. Chalawin – Н.В. Халявин (2011). Nowgorodskije wostanije Stepanki 1418 r. w sowietskoj i sowriemiennoj otieczestwiennoj istoriografii (Новгородское восстание Степанки 1418 г. в советской и современной отечественной историографии). „Вестник Удмуртского университета” („Wiestnik Udmurtskogo Uniwiersitieta”), 2011, 3.
– W.Ł. Janin – В.Л. Янин (2008), Oczerki istorii sredniewiekowego Nowgoroda (Очерки истории средневекового Новгорода). Moskwa.
– W.Ł. Janin – В.Л. Янин (2009, red.). Wielikij Nowgorod: istorija i kultura IX-XVII wiekow: encikłopediczeskij słowar (Великий Новгород : история и культура IX-XVII веков: энциклопедический словарь). Sankt-Petersburg. Hasła dot. Boreckiej i powstania Stepanki.
– Roman M. Józefiak (2019). Mieszczańska komuna Nowogrodu Wielkiego (XII-XV w.) w narracji historiografii dawnej i współczesnej. Poznań.
– N.L. Puszkariowa – Н.Л. Пушкарёва (1989). Żenszcziny drewniej Rusi (Женщины Древней Руси). Moskwa.
Start the discussion